Flag Counter

środa, 11 listopada 2015

Animowane gify i obrazki - Adwent


Kiedy dni stają się coraz krótsze,
a noce coraz dłuższe, 
w przejściu z jesieni do zimy
- przeżywamy okres kościelnego 
roku liturgicznego nazywany Adwentem.
Słowo Adwent pochodzi od łacińskiego słowa "adventus",
czyli (przyjście, przybycie, nadejście)
Jest to jednocześnie czas oczekiwania
na narodziny Jezusa Chrystusa jak
i okres przypominający oczekiwanie
na jego powtórne przyjście.
Adwent to okres poprzedzający
Święta Bożego Narodzenia.
Zaczyna się na cztery niedziele przed Wigilią.
Adwent rozpoczyna też nowy rok liturgiczny,
obejmuje cztery niedziele przed Bożym Narodzeniem
i jest radosnym oczekiwaniem na przyjście Chrystusa.
Kończy się wigilią Bożego Narodzenia.
Wszyscy chrześcijanie,
oprócz Kościołów prawosławnych,
obchodzących początek roku 1 września,
rozpoczynają rok liturgiczny
wraz z pierwszą niedzielą adwentu.

W Kościołach ewangelickich odprawiane
są nabożeństwa adwentowe.
Tradycją w Kościele katolickim
są odprawiane w tym okresie
o świcie msze, zwane roratami.

Dla chrześcijan oznacza radosny czas
przygotowania na przyjście Pana,
a więc przygotowanie do Bożego Narodzenia,
gdy wspomina się pierwsze przyjście Syna Bożego
na ziemię i oznacza radosne oczekiwanie
na ponowne Jego przyjścia na ziemię.
W liturgii adwentowej obowiązuje
fioletowy kolor szat liturgicznych.
Jako barwa powstała ze zmieszania błękitu i czerwieni,
które odpowiednio wyrażają to co duchowe i to co cielesne,
fiolet oznacza walkę między duchem a ciałem.
Zarazem też to połączenie błękitu
i czerwieni symbolizuje dokonane przez wcielenie
Chrystusa zjednoczenie tego co boskie i tego co ludzkie.
Wyjątkowa jest III niedziela Adwentu
- tzw. Niedziela "Gaudete" (radujcie się).
Obowiązuje w niej różowy kolor szat liturgicznych,
który wyraża przewagę światła,
a tym samym bliskość Bożego Narodzenia.
W tym czasie nie zdobimy ołtarzy i świątyń kwiatami,
nie śpiewamy "Chwała na wysokości Bogu".

ADWENT - CZAS OCZEKIWANIA
NA PRZYJŚCIE PANA
Adwent to okres oczyszczenia naszych serc
i pogłębienia miłości i wdzięczności względem
Pana Boga i Matki Najświętszej.
Adwentu nadszedł czas.
Miłością i spokojem
dzielmy się wszyscy wraz.
W cichej radości,
która tkwi w nas,
na Bożą Dziecinę
niech czeka każdy z nas...
ADWENT CZASEM NAWRÓCENIA
Żeby się nawrócić,
trzeba najpierw się odwrócić.
Od czego?
Od egoizmu przede wszystkim, od niekochania.
Od niedostrzegania Boga nad sobą
i ludzi obok siebie...
(ks. Janusz Pasierb)

Adwentowa modlitwa
W adwentowym czekaniu
gdy przycichł świat cały:
uwielbiam Cię, Jezu,
Panie godzien chwały.

Uwielbiam Cię: w myśli,
w modlitwie i w śpiewie.
Oddaję Ci, Jezu,
dziś samego siebie.

Chcę Ci przygotować
w sercu swoim drogę,
bo tęsknię za Tobą,
mym Panem i Bogiem.

Zobacz - adwentowe płoną
dla Ciebie lampiony.
Przyjdź więc Panie Jezu
i bądź uwielbiony!
/z netu/

Dawniej cały Adwent starano się przeżywać
we wspólnocie nie tylko rodzinnej, ale też i sąsiedzkiej.
Gromadzono się by wspólnie odmawiać
modlitwę różańcową,śpiewać pieśni adwentowe,
a także pieśni o tematyce obyczajowej,które
wzywały do życia zgodnego z Bożymi przykazaniami.
Czytano Pismo Święte, żywoty świętych
i książki budujące wiarę.
Adwent jest oczekiwaniem na powtórne przyjście Chrystusa
ale żeby go godnie przeżyć każdy wierny
musi poświęcić czas na modlitwę, post i jałmużnę.
Adwent jest okresem oczekiwania
w ciszy i przygotowania,
dlatego Kościół katolicki zachęca do udziału w rekolekcjach
oraz przystąpienia do sakramentu pokuty i pojednania.
Okres ten nie jest czasem pokuty
w takim wymiarze jak Wielki Post,
ale posiada swoisty charakter refleksyjny.
Adwentu nadszedł czas.
Na małym stoliku w zaciszu domu
Adwentowy stroik przybrany
Blask świecy ciepły, migoczący.

Przypomina że niedługo święta
Czas przez nas taki wyczekiwany.
Zapalisz niedługo drugi płomyk
Razem już rozświetlą pokój ten .
W okresie Adwentu naszymi przewodnikami 
są przede wszystkim Najświętsza Maryja Panna, 
prorok Izajasz oraz Jan Chrzciciel.
prorok Izajasz

św. Jan Chrzciciel

św.Mikołaj

ZWYCZAJE RELIGIJNE ADWENTU
Najbardziej charakterystyczne dla Adwentu,
szczególnie w Polsce, są Roraty.
Jest to Msza święta ku czci Najświętszej Marii Panny.
Odprawiana zwykle wcześnie rano,
przed świtem,na pamiątkę tego,
że przyjęła nowinę od archanioła Gabriela,
zwiastującego, iż zostanie Matką Syna Bożego,
w czasie których pali się świecę roratną ,
symbol Najświętszej Maryi Panny

W czasie Adwentu przypada jedna uroczystość
- 8 grudnia obchodzimy uroczystość
Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny.
Świeca roratnia (zwana też roratką)
zapalana w czasie Mszy św. roratniej.
Ta płonąca świeca,
ozdobiona często niebieską wstęgą,
przypomina nam postać Maryi, Matki Jezusa,
która jest dla nas najlepszym przykładem
gotowości na przyjęcie oczekiwanego Mesjasza.
Świeca Maryjna przybrana może być
też białą wstążką
oznacza przywilej niepokalanego poczęcia Maryi,
jej czyste, święte
i nieskalane życie poświęcone całkowicie Bożemu Synowi.
Nazwa „roraty” pochodzi od pierwszego słowa
łacińskiej pieśni na wejście
„Rorate coeli” (niebiosa, spuśćcie rosę).
Adwentowe świece
W czas oczekiwania na przyjście Małego
uśpioną jutrzenkę zbudził odgłos dzwonu
to sam Bóg prowadzi za rękę swe dziecię
oświetlając drogę światełkiem lampionu

O nowinie z nieba wieści czeka ziemia
jeszcze otulona nocy zimnej snami
zapłynęły świece adwentowej ciszy
znacząc czas tęsknoty woskowymi łzami

„Oto Pan Bóg przyjdzie” huknęły organy
przyjdzie jak co roku ludzkich serc spragniony
wypalą się świece adwentowej ciszy
gdy pokój przyniesie Jezus narodzony
Regina Sobik

Tak wyjątkowa obecność Matki Bożej
w Adwencie ma głęboki sens.
Maryja jest mistrzynią
adwentowego oczekiwania.
Jako córka Izraela,
jako Matka Pana Jezusa
i jako Matka Kościoła.
Z Izraelem czekała na Mesjasza,
a kiedy Anioł zwiastował jej,
że pocznie i porodzi Syna,
Emmanuela, oczekiwała na Życie,
które cudownie w niej wzrastało.
Razem z Kościołem czeka
na przyjście chwalebnego,
uwielbionego Chrystusa,
a królując w niebie razem z Nim,
wspiera Kościół w jego oczekiwaniu
na ostateczny Dzień Pański.
ADWENT -
jeszcze nie rozumie co to słowo znaczy
lecz serduszkiem czuje że to coś ważnego
tak po dziecięcemu to sobie tłumaczy
że to czekanie na narodzenie dzieciątka bożego
W jego małej rączce lampion zapalony
na roratnią mszę oświetla mu drogę
grudniowy poranek nie będzie stracony
bo rozpoczął się spotkaniem z Panem Bogiem
Na dworze ciemno, mróz i zawierucha
a nosek i uszka od zimna czerwone
złośliwy wiaterek śniegiem w oczy dmucha
to ofiary dziecka u żłóbka złożone
Cieszy się że i ono udział będzie miało
w przyjściu na świat Jezusa małego
że trochę wyrzeczeń mu ofiarowało
i troszkę miłości z serduszka swojego
Dobrymi uczynkami żłobek mu wyścieli
posprząta zabawki ,pieska przypilnuje
a w niebie z Maryją cieszą się anieli
że tak się na przyjście Jezusa szykuje.
Zanim Jezus się narodzi na roraty każdy chodzi.
To jest czas oczekiwania i z Miłością się bratania.
Dzieci lampion zapalają, do Światłości podążają.
Każdy czas swój ofiaruje, Syna Boga oczekuje.
Już Adwent...
czas oczekiwania, czas budzenia się ze snu,
to czas kiedy zaglądamy do naszego wnętrza,
kiedy to odświeżamy zakamarki naszego serca...
jakże często te, które zostały kiedyś skrzywdzone...
które chowają w sobie ból.
Ale to czas nie tylko na poszukiwanie w sobie zła,
winy, bólu,ale to czas na ujrzenie wokół nas dobra,
ludzi nam życzliwych
Adwent
Czas Oczekiwania Na
Narodziny Radości
Dobre Słowa napisane
Przyjazną ręką

Do Bliskich Sercu Ludzi
W Ten Czas Spokojny
Bez Zabaw I Zgiełku
Niech Nikt Się Nie Nudzi

W Oczekiwaniu Nadzieja
Na Życzenia Co Się Spełnią
Na Miłość Co Ludzi Zmienia
Na Dobro Co Zło Zwycięży
Noc Adwentowa
Noc adwentowa długa
mroczny kręty korytarz
a u wylotu światła smuga
– Już świta!
W tym blasku
próg stajenki
Matka z Dzieciątkiem na kolanach
… ucisz się uklęknij
– to Dzień Narodzin Pana
– Może On Swoją rączkę małą
nad twoją głową wzniesie
i gałąź życia oszroniała
nagle obsypie kwieciem?
Pierwsza Świeca
- symbol przebaczenia przez Boga
nieposłuszeństwa Adama i Ewy wobec Niego.

Pierwsza świeca...
Mt 24, 37-44
" ... Czuwajcie więc,
bo nie wiecie, w którym dniu Pan wasz przyjdzie.
... bądźcie gotowi, bo w chwili, której się nie domyślacie,
Syn Człowieczy przyjdzie."
..dziś, na Ołtarzu zostanie zapalona pierwsza świeca...
"Nie lękaj się z ufnością oczekiwać Boga. On jest dobry"
Pierwsza Niedziela Adwentowa,
zapukała dzisiaj nam do drzwi,
i chciała przypomnieć Ci.

Po karnawałowych szaleństwach,
nadszedł czas oczekiwania,
na przyjście nowonarodzonego Pana.

Cztery tygodnie do bożego narodzenia
dzieciątka Jezus naszego zbawiciela,
który przed nami niebo otwiera.

Dobry Bóg zesłał nam syna na ziemię,
by zbawienie ludziom zgotował,
by swym odkupieniem niebo nam ofiarował.

Wtedy niebo jasnym blaskiem zaświeci,
By oznajmić,że boże dziecię się narodziło,
Dziecię,które od dawna oczekiwane było.
Wczoraj pierwsza świeca zapłonęła na wieńcu adwentowym,
przypominają nam,by do narodzin dzieciątka być gotowym
i tak przez cztery niedziele,po jednej będziemy zapalali,
jak już ostatnią świece zapalimy ,będziemy czekali aż....

Usłyszymy w mroźną ciemną noc pasterskie wołanie,
rozlegnie się fujarek i trąb nocne w górach granie,
będzie to znak,że narodził się zbawiciel świata tego,
w małej mieścinie zwanej Betlejem tego dnia radosnego.
Życie Jest wielką zagadką...
Tajemnic wszystkich matką...
Nie wiemy co nas czeka...
Choć czas szybko ucieka...

Co nam przyniesie los...?
Czy radość, szczęścia moc...?
Czy spełnią się nam marzenia...?
I wszystkie ukryte pragnienia...?

A może pech i nieszczęścia...
Odwrócą drogę do szczęścia...
I nic nam się nie uda...
A życie legnie w gruzach...

Chciałbym mieć taką moc...
By umieć zmienić los...
Ominąć niepowodzenia...
Potrafić spełnić marzenia...

Lecz życie nie jest baśnią...
By zmienić w drogę jasną...
A bramy naszego istnienia...
Otworzy nam czas przeznaczenia

Adwent jest zastanowieniem...
zadumą nad życiem i skruchą…
A płomyk świecy w stroiku…
Światełkiem w tunelu…otuchą...

Niech piękne chwile ADWENTOWE
otaczają Ciebie
a radość niech rozgrzewa
Twoje serce...
„U FRYZJERA”
Pewien Mężczyzna poszedł, jak co miesiąc, do fryzjera.
Zaczęli rozmawiać o różnych sprawach.
Ni z tego ni z owego, wywiązała się rozmowa o Bogu.
Fryzjer powiedział:
- Wie Pan, ja nie wierzę, że Bóg istnieje.
- Dlaczego Pan tak uważa??? – zapytał klient.
- Cóż, to bardzo proste.
Wystarczy tylko wyjść na ulicę,
żeby się przekonać, że Bóg nie istnieje.
Gdyby Bóg istniał, myśli Pan,
że istniałoby tyle osób chorych?
Istniałyby opuszczone dzieci?
Gdyby istniał Bóg, nie byłoby bólu, cierpienia…
Po prostu nie mogę sobie wyobrazić Boga,
który na to wszystko pozwala.
Klient pomyślał chwilę, chciał coś powiedzieć, ale zrezygnował.
Nie chciał wywoływać niepotrzebnej dyskusji.
Gdy fryzjer skończył, klient zapłacił i wyszedł.
I w tym momencie zobaczył na ulicy człowieka,
z długą, zaniedbaną brodą i włosami.
Wyglądało na to, że już od dłuższego czasu jego włosy
i broda nie widziały fryzjera. Był zaniedbany i brudny.
Wtedy klient wrócił i powiedział:
- Wie Pan co? Fryzjerzy nie istnieją!
- Bardzo śmieszne! Jak to nie istnieją???
– zapytał fryzjer – Ja jestem jednym z nich!
- Nie! – odparł klient – Fryzjerzy nie istnieją,
bo gdyby istnieli, nie byłoby ludzi z długimi włosami
i brodą, jak ten człowiek na ulicy.
- A, nie, fryzjerzy istnieją, to tylko ludzie nas nie poszukują,
z własnej woli.
- No właśnie! – powiedział klient – Dokładnie tak.
Bóg istnieje, to tylko ludzie go nie szukają,
i robią to z własnej woli,
dlatego jest tyle cierpienia i bólu na świecie.
„Bóg nie obiecywał dni bez bólu,
radości bez cierpienia; słońca bez deszczu.
Obiecał siły na każdy dzień,
pociechę wśród łez i Światło na Drodze…”
Autor nieznany

Druga Świeca
- symbol wiary patriarchów Narodu Izraelskiego
jako wdzięczność za dar Ziemi Obiecanej.
Wszechmogący i miłosierny Boże, spraw, 
aby troski doczesne nie przeszkadzały nam 
w dążeniu do spotkania z Twoim Synem, 
lecz niech nadprzyrodzona mądrość kształtuje nasze czyny 
i doprowadzi nas do zjednoczenia z Chrystusem.
„BIEDNY STARZEC”
Żył sobie kiedyś pewien starzec, 
który nigdy nie był młody. 
I dlatego nie nauczył się jak żyć. 
A nie umiejąc żyć nie wiedział też jak umrzeć.
Nie znał ani nadziei, ani niepokoju; 
nie wiedział jak płakać ani jak się śmiać.
Nie przejmował się, ani nie dziwił tym, 
co zdarzało się na świecie.
Spędzał dni nudząc się na progu swojego domu 
i patrząc w ziemię. 
Nie zaszczycił nawet jednym spojrzeniem nieba 
– tego lazurowego kryształu, który Pan Bóg także 
i dla niego czyścił codziennie delikatną watą chmur.
Jakiś wędrowiec czasem go o coś zapytał. 
Miał bowiem tyle lat, że ludziom zdawało się, 
że jest bardzo mądry i pragnęli uszczknąć coś 
z jego wiedzy.
- Co powinniśmy robić, by osiągnąć szczęście? 
– pytali go młodzi.
- Szczęście jest wynalazkiem głupich 
– odpowiadał starzec.
Przychodzili ludzie o szlachetnych duszach, 
którzy pragnęli stać się pożyteczni dla bliźnich.
- Co mamy czynić, by pomóc naszym braciom? 
– pytali go 
– Kto się poświęca dla ludzi, ten jest szaleńcem 
– odpowiadał starzec z ponurym uśmiechem.
- Jak mamy kierować nasze dzieci drogami dobra? 
– pytali go rodzice.
- Dzieci są jak węże 
– odpowiadał starzec.
 – Możecie się spodziewać po nich jedynie trujących ukąszeń.
Również artyści i poeci zwracali się o radę do starca, 
którego uważali za mędrca:
- Naucz nas jak wyrażać uczucia, które nosimy w duszy. 
– Lepiej abyście milczeli 
– mamrotał pod nosem starzec.
Powoli jego zgorzknienie 
i złość zaczęły się rozprzestrzeniać,
najbliższe otoczenie zmieniło się w ponury zakątek,
gdzie nie rosły kwiaty, ani nie śpiewały ptaki, 
wiał chłodny wiatr Pesymizmu 
(tak bowiem nazywał się ten zły starzec).
Miłość, dobroć i wielkoduszność zamrożone 
tym śmiertelnym podmuchem więdły i wysychały.
Wszystko to nie podobało się Panu Bogu,
postanowił więc w jakiś sposób temu zaradzić.
Dobry Bóg zawołał dziecko i powiedział:
- Pójdź i ucałuj tego biednego staruszka.
Dziecko objęło swymi delikatnymi,
pulchnymi rączkami szyję starca
i wycisnęło wilgotny,
głośny pocałunek na jego pomarszczonej twarzy.
Wówczas staruszek po raz pierwszy w życiu zdumiał się.
Jego podejrzliwe oczy nagle zabłysły.
Jeszcze nigdy w życiu nikt go nie pocałował.
W ten sposób otworzyły mu się oczy na świat,
a potem umarł uśmiechając się.
Czasami rzeczywiście wystarcza jeden pocałunek.
Jedno „Kocham cię”, nawet takie tylko wyszeptane.
Jedno nieśmiałe ??dziękuję”.
Jedna szczera opinia.
To tak bardzo łatwo uczynić kogoś szczęśliwym.
Dlaczego więc tego nie czynimy?
Bruno Ferrero
Bądź z nami, Jezu, módl się w nas
i przez nas, prosimy, bądź z nami.
Niech ten kolejny adwent naszego
życia przygotuje nas na Twe przyjście.
Powierzamy Ci wszystkie wydarzenia, wysiłki
i próby, jakie niosą najbliższe
dni adwentowego oczekiwania.
Życie Jak Adwent
Czekam na Ciebie w mym
rannym wstawaniu,
we śnie po sześć godzin na dobę.
Czekam na Ciebie w płaczu, w radości,
w tym, że czasami nie mogę.
Czekam na Ciebie
i kiedy znów przyjdziesz,
gdy świat pokryje się śniegiem.
Czekam na Ciebie w powiewie wiatru
i w tym, że czasami uwierzę.
Czekam na Ciebie,
nie sam, lecz z Tobą za rękę
trzymając Boga.
Czekam na Ciebie!
Kiedy znów przyjdziesz gdy noc
zabłyśnie w mych oczach?
Czekam na Ciebie, ze słowem na ustach,
nie przychodź w mym zatroskaniu.
Przyjdź do mnie…
wtedy gdy umrę .
III Niedziela Adwentu
jest nazywana Niedzielą Różową
lub - z łaciny -
Niedzielą GAUDETE
Dziś trzecia niedziela Adwentu
– Gaudete – niedziela radości,
bo Pan jest już blisko.
Kolor szat kapłana
w tym dniu jest różowy,
zastępując adwentowy fiolet.
Trzecia świeca
- symbol radości króla Dawida,
który celebruje przymierze z Bogiem.
Adwentu nadszedł czas.
Miłością i spokojem
dzielmy się wszyscy wraz.
" PRZEMÓW DO SERCA"
Przybądź do nas, Panie,
ukryty w tajemnicy,
Mądrości wyznanie,
rodzący nowe życie,
Zbawienie ufających,
o Jezu przychodzący!
Adwentowa tęsknota
"Przez wieki i całe lata
niewolą grzechu spętana
tęsknotą serca i duszy
wygląda Swego Pana
I obietnicą zbawienia
modły do Ojca wznosi
by posłał Swego Syna
co wyzwolenie przynosi
I tak czeka z nadzieją
na tę maleńką miłość
co ziemi przyniesie pokój
a sercom wielką radość"
Boże,
Ty widzisz z jaką wiarą oczekujemy
świąt Narodzenia Pańskiego,
spraw,
abyśmy przygotowali nasze serca
i z radością mogli obchodzić
wielką tajemnicę naszego zbawienia.
Czuwanie
Panie w zagłębieniu rąk zapaliłem lampkę
skromną i słabą.
Płomyk tli się zdany na łaskę
podmuchów wiatru i zimna.
Trzymam go w drżących dłoniach.
Wiem, że jest nietrwały,
jak i ci, co go niosą.
Nietrwały jak ogień naszych postanowień,
naszych obietnic i naszych przyjaźni,
które zużywają się w żarnach codzienności
Gdybyś wiedział Boże mój,
jak na Ciebie czekam.
Moje oczy słabną od patrzenia
w niebo i błądzą czasem szukając horyzontu.
Ale wiem, że po drugiej stronie,
Ty również stoisz
i czekasz.
Ty również wyruszasz w drogę,
bo każde spotkanie jest drogą
ku wzajemnemu poznaniu.
Tylko przybądź, mój Boże!
„OCZEKIWANIE”
A w niebie – jak to w niebie.
Święty Mikołaj siedzi wygodnie na fotelu,
a aniołki odczytywały mu listy,
które dzieci napisały do niego z prośbą o prezenty.
No to aniołki czytały – że dzieci proszą o misie,
o puchatki,o muminki, o lalki, o dinozaury,
o komputery, o rowery, o narty.
Święty Mikołaj słuchał tego z uśmiechem na ustach,
z przymrużonymi oczami, kiwał głową,
czasem mruczał coś do siebie.
Aż naraz drgnął, podniósł rękę do góry i powiedział:
- Przeczytaj to jeszcze raz.
Aniołek wziął list z powrotem do ręki i czyta:
- „Kochany Święty Mikołaju,
proszę cię o Boże Narodzenie. Marek”.
- I więcej nic? – święty Mikołaj spytał aniołka.
- Nic.
- Nie ma więcej nic napisane? – upewniał się.
- Nie ma więcej nic napisane.
Wszystkie aniołki zbiegły się i pochyliły się nad listem,
żeby wyczytać coś więcej z tej kartki,
która przyszła do świętego Mikołaja,
ale nic więcej nie mogły wyczytać,
co było napisane, a było napisane tylko:
„Kochany Święty Mikołaju, proszę Cię o Boże Narodzenie”.
- Co to ma znaczyć?
– zwrócił się święty Mikołaj z pytaniem do aniołków.
– Czy on chce szopkę? Czy drzewko?
Jakiś prezent pod drzewko?
Co Marek chce ode mnie?
- A może on chory? – któryś z aniołków zapytał.
- Może bardzo biedny? – jeszcze inny aniołek podrzucił pytanie.
Ale żadna odpowiedź świętemu Mikołajowi
nie spodobała się.
To było coś innego. Wreszcie zadecydował:
- Będę musiał zejść na ziemię i spytać się Marka,
o co mu chodzi.
- A jak chcesz przyjść do Marka?
- We śnie.
I tak też święty Mikołaj zrobił.
Marek spał, święty Mikołaj przyszedł,
usiadł obok niego na krześle i spytał go:
- Marku, poznajesz mnie?
Marek odpowiedział:
- Tak. Tyś jest święty Mikołaj. Do ciebie napisałem list.
- Właśnie, ja w sprawie tego listu.
Co to znaczy: „Daj mi Boże Narodzenie”?
Co ty rozumiesz pod tym zdaniem, o co ci chodzi?
O drzewko? Mam tu w worku drzewko pod sam sufit.
Mogę ci zostawić.
- Nie, nie o drzewko.
- O szopkę? Mam prześliczną szopkę.
- Nie o szopkę.
- A jaki prezent chciałbyś ode mnie otrzymać?
- Nie, to nie o to chodzi.
- A o co ci chodzi?
- O Boże Narodzenie.
- Ale jak? – święty Mikołaj aż się podniósł z krzesła.
- To jest dłuższe opowiadanie – Marek odpowiedział.
- No to opowiadaj. Mamy czas.
- No to ci opowiem. Wiesz, u nas w domu,
gdy przyjdzie Wigilia,
będziemy się łamali opłatkiem,
potem śpiewamy kolędy przy ubranym drzewku
i czekamy na Pasterkę.
Potem idziemy o dwunastej na Pasterkę.
Ja już chodzę na Pasterkę z rodzicami do kościoła.
W kościele śpiewamy kolędy. A potem wracamy do domu.
Wtedy już mi się bardzo chce spać. I kładę się do łóżka.
I wtedy… I wtedy śni mi się
– a może to naprawdę jest tak?
– że jestem w stajence Jezusowej. Razem z pastuszkami.
Że jestem jednym z pasterzy.
I patrzę się na Jezuska leżącego w żłobie.
I tak chciałbym Go dotknąć.
I to spostrzega Matka Najświętsza.
I wyjmuje Dzieciątko z żłobu i daje mi na ręce.
Ja biorę Jezuska w swoje ramiona i tulę Go do siebie.
Czuję, jak serce Mu bije, czuję ciepło Jego ciała.
I jestem najszczęśliwszy na świecie – tu Marek przerwał.
- To już?
- Tak, to już.
- A dlaczego mówisz, żebym ja ci dał Boże Narodzenie?
- Bo tak było przedtem.
Przychodził do mnie ten sen – ta jawa.
A przed rokiem wróciłem z kościoła, zasnąłem i spałem.
I nic mi się nie działo. Nic nie widziałem, nic nie czułem.
Nie byłem pastuszkiem, nie widziałem Jezusa,
nie tuliłem Go do siebie
– tu Marek znowu przerwał.
- I co dalej? – Święty go spytał.
- I chcę cię prosić,
żeby tak się nie stało w tę noc Bożego Narodzenia.
Święty zamilkł. Po chwili zapytał Marka:
- A wiesz dlaczego jest raz tak, raz tak?
Marek zamilkł.
- No zastanów się na spokojnie:
dlaczego raz jest tak, a drugi raz inaczej.
Marek nie odpowiadał.
Ale widać było, że intensywnie myśli.
Święty czekał cierpliwie.
Chciał, aby chłopiec sam znalazł odpowiedź.
Po dłuższej chwili Marek drgnął.
Rozjaśniła mu się twarz i zaczął mówić:
- Miałem dawniej zwyczaj,
że przez cały Adwent zbierałem dobre uczynki
jako prezenty do żłóbka Jezusa.
Wtedy wrzucałem do pudełeczka koraliki czy coś takiego.
I cieszyłem się, gdy ich przybywało.
- Jakie to były dobre uczynki? – spytał Święty.
- No na przykład gdy napisałem
starannie zadanie domowe,
gdy odwiedziłem chorego kolegę
albo gdy poszedłem do babci, aby posprzątać.
 Czasem mama sama stwierdzała,
że należy coś uznać za prezent dla Jezuska.
- I co potem z tym pudełeczkiem?
- Po Pasterce kładłem je do mojej domowej szopki.
A raz zaniosłem do kościoła, gdzie jest ruchoma szopka.
- I dalej tak gromadzisz dobre uczynki?
- No właśnie. W tamtym roku zbuntowałem się.
Powiedziałem sobie:
„Już dość tego. To dziecinada.
Już jestem za duży na taką zabawę.
Trzeba się inaczej przygotować do Świąt.
Od tego są roraty i rekolekcje adwentowe, i umartwienie.
Obżeram się ciastkami, chipsami.
Trzeba z tym skończyć w Adwencie przynajmniej”.
- I co? – zagadnął Święty.
- Nie byłem ani raz na roratach.
Nie uczestniczyłem w rekolekcjach,
bo mi akuratnie coś wypadło.
A od słodyczy i chipsów nie potrafiłem się powstrzymać.
I tak upłynął cały Adwent, jakby go nie było.
Marek skończył. Święty jeszcze chwilę siedział w milczeniu.
Wreszcie powiedział:
- To ja już pójdę.
Bo ja już nie potrzebuję nic dodawać do tego,
coś powiedział.Wstał.
Marek chciał go jeszcze choć na moment zatrzymać:
- Tak było w tamtym roku.
- A w tym roku?
- Nawet nie było postanowień
żadnych na początku Adwentu.
I co teraz. Jutro już Wigilia.
I znowu będzie tak jak przed rokiem.
Zjem to, co mama przygotowała.
Pójdę na Pasterkę i przestoję ją,
tak jak przed rokiem, a potem zasnę kamiennym snem.
I będzie: święta, święta i już po świętach. Tego nie chcę.
- Ten Adwent się kończy.
Uznajesz go za zmarnowany.
Ale jest jeszcze jeden dzień: dzień wigilijny.
On cię może uratować.
- Jak to zrobić?
- Wigilia to czas oczekiwania. Czuwania.
Postaraj się ten jutrzejszy dzień tak właśnie przeżyć.
W skupieniu i w radości na spotkanie z Jezusem.
- Najlepiej byłoby się zamknąć w jakimś klasztorze?
- Niekoniecznie. Ale czekaj.
Świadomie czekaj na Jezusa cały dzień.
- Będę miał jutro dużo pracy.
Tak jak wszyscy w domu.
- Nie wymawiaj się, żeby ci dali spokój,
bo chcesz się skupić i czekać na Jezusa.
Wykonując prace domowe,
równie dobrze możesz Go oczekiwać.
- Na co mam zwrócić szczególną uwagę?
- Jeżeli ci czas na to pozwoli,
zadbaj zwłaszcza o stół wigilijny.
Żeby niczego nie zabrakło.
Żeby była garść siana pod obrusem w miejscu,
gdzie będą leżały opłatki,
żeby były przygotowane miejsca
dla wszystkich domowników,
żeby było jedno puste miejsce dla tego, kto nie przyszedł.
Bo nie zdążył, bo chory, bo zmarł.
I będzie obecny tylko duchem z wami.
- U nas jest zapraszany na wigilię sąsiad samotny,
mocno starszy pan.
- Znakomicie. I potem, co najważniejsze,
zadbaj – na ile potrafisz
– żeby wieczerza wigilijna była prawdziwie wieczerzą wigilijną.
Zadbaj, żeby się zebrali przy stole
wszyscy domownicy odświętnie ubrani.
Przeczytaj na początek fragment o narodzeniu
Jezusa z Ewangelii świętego Mateusza
albo świętego Łukasza.
- Póki dziadek żył, to on czytał,
a potem jakoś nikt go nie naśladował.
- To poproś o to tatę czy mamę albo, gdy się zgodzą,
sam odczytaj ten tekst.
Potem wspólnie odmówcie Ojcze nasz.
I wtedy przyjdzie czas na najważniejszy obrzęd:
łamanie się opłatkiem.
- Wciąż nie rozumiem do końca tego obrzędu.
- Bo go do końca nikt nie jest w stanie zrozumieć.
Jest taki chrześcijański, a zarazem tak polski,
że z niczym nie da się go porównać.
Jest nawiązaniem do Mszy świętej,
a zarazem do cudownego rozmnożenia chleba,
jest w nim wieczerza sybiraków,
tęskniących za rodziną na wygnaniu.
Każdy odnajduje w tym obrzędzie własną nutę.
A zarazem każdy ma poczucie przynależenia do rodziny,
która się nazywa Polską.
- Muszę się przyznać, że gdy mi rodzice składają życzenia,
to mnie oczy się pocą.
- Na ile potrafisz,
nie poprzestaj na zdawkowym powiedzeniu
„Wszystkiego najlepszego”, ale życz każdemu tego,
czego, jak sądzisz, on potrzebuje najbardziej.
Może trzeba będzie dołączyć słowa przeproszenia za to,
co złego się zdarzyło w ciągu roku
i co pozostaje wciąż niezabliźnione.
I nie wstydź się, gdy popłyną ci łzy z oczu.
- Dziękuję.
- Ale, jak sam to czujesz, wieczerza wigilijna,
a przede wszystkim łamanie się opłatkiem,
to wydarzenie wielopłaszczyznowe.
Chciałbym, żebyś dotarł do warstwy podstawowej.
- Co masz na myśli? – zapytał Marek zaintrygowany.
- Warstwa miłości, czyli Boga samego,
który jest obecny w tym obrzędzie.
- Jak to mam rozumieć?
- Tu należy wszystko,
co stanowi wieczerzę wigilijną,wieczerzę miłości.
Choćby przygotowanie posiłku,
a wcześniej jeszcze sprzątanie domu.
Zwłaszcza potem,
gdy zasiądziesz przy jednym stole z ludźmi
tobie najbliższymi,
ale których nieraz w jakiś sposób skrzywdziłeś,
dokuczyłeś, obraziłeś, zachowałeś się arogancko.
Przy stole będą również i tacy,
którzy zawinili względem ciebie.
Podejdziesz do jednych i drugich,
podasz im twój opłatek, aby ułamali z niego kawałek
i spożyli go – jako symbol przeproszenia i pogodzenia się.
Wypowiesz życzenia,
uściśniesz im dłoń czy pocałujesz w oba policzki.
To wszystko jest wyrazem, że miłość w was zagościła.
Że Bóg w was zamieszkał.
- Chcesz powiedzieć, że to jest narodzenie Boga w nas?
– Tak, to jest prawdziwe Boże narodzenie.
ks. Mieczysław Maliński

Czwarta świeca
- symbol nauczania proroków,
głoszących przyjście Mesjasza.
…i zapłonęła czwarta świeca,
jest taka duża,
powoli odmierza czas
do Cudownej Nocy.
Stoi taka smukła,
szczęśliwa bo jest ostatnia…
Taka wysoka…
przewyższa pozostałe…
Dumna…
bo oświetla drogę tym,
co jeszcze zagubili się gdzieś tam
w kieracie świątecznych porządków…
Płonie…
i czeka…
Płonie czwarta świeca…
wosk kapie na gałązkę z jodełki,
pachnie świeżo lasem, ….
Pachnie już świętami…
i ten blask bijący od świecy.
Mamy nadzieję,
że komuś wskaże drogę do domu,
że wskaże drogę do rodziny,
że da jeszcze chwilkę
zadumy nad sobą.
I kiedy wspólnie zasiądziemy
do Stołu Wigilijnego
prysną te złe dni,
rozwieją się nasze troski,
i kiedy będziemy się dzielili Opłatkiem…
i składali sobie życzenia…
nasze serca będą szczęśliwe,
i kiedy będziemy padać
w ramiona swych bliskich,
zdamy sobie sprawę z tego,
że jesteśmy kochani,
ze jesteśmy ludźmi…
że mamy Boga w sercu,
że On ,
nie narodził się tylko w żłobie,
ale w naszych sercach...
„TRZY KOLOROWE ANIOŁKI”
Gdy święty Mikołaj skończył robotę 
z pomocą swoich aniołków, im jak co dzień:
- Idźcie spać. Bo jutro jeszcze mamy dużo do roboty.
Aniołki były tak zmęczone, że ledwo na nóżkach stały, 
ledwo miały siłę, by poruszać skrzydełkami. 
Bo roboty było co niemiara.
Najpierw musiały czytać listy 
od dzieci ze świętym Mikołajem, 
z mamusiami tych dzieci, 
z tatusiami, z babciami i dziadziami. 
A tych listów przyszło mnóstwo. 
A poza tym: niektóre były nabazgrane tak, 
że trudno było się nawet domyślić, 
co tam jest napisane.
Potem szukały tego, o co dzieci prosiły 
i tego, o co dzieci nie prosiły, 
z mamusiami dzieci i z ich tatusiami, 
braćmi, siostrami, siostrami ciociami, 
z wujkami, z kolegami, 
koleżankami w sklepach, sklepikach, 
domach towarowych, po szafach,
 kufrach, pawlaczach, kredensach, 
najrozmaitszych szufladach, 
szufladkach – wybierały, co trzeba było. 
A to buciki, a to rajtuzki, a to skarpetki, 
a to nawet narty, a to sweterki, 
żeby nie były za duże ani za małe, 
ani za czerwone, ani za niebieskie, 
ani za ciasne, ani za szerokie, 
ani za krótkie, ani za długie, 
ale w sam raz, a to zabawki 
– i samochodziki, i pociągi, i lalki, i misie.
Wreszcie pakowały do pudełek, 
ładnie układały, równiutko, 
żeby nic nie pomiąć, nie uszkodzić, 
a nawet wiązały wstążeczkami, wiązały w kokardki. 
A jak nie do pudełek, to do woreczków. 
Upychały do pudeł i toreb jeszcze słodycze, 
wszystko wiązały sznureczkami, podpisywały: 
„Od świętego Mikołaja dla grzecznej 
Basi, Kasi czy Joasi, 
grzecznego Władka, Sławka czy Łukaszka”, 
a czasem dopisywały: 
„żeby zawsze był taki dobry, 
tak się dobrze uczył, tak pomagał mamie”. 
A czasem całkiem inaczej: 
„Dla niegrzecznej Basi, Kasi czy Joasi, 
dla niegrzecznego Władka, 
Sławka czy Łukaszka, z życzeniami, 
żeby nie był taki naburmuszony jak bąk na wiosnę” 
albo „żeby nie był taki leniwy jak leniwiec”, 
albo żeby nie był taki, owaki i tak dalej.
Umęczyły się aniołki. Bo trzeba było nie tylko latać, 
ale rączkami też trzeba było się napracować 
i nóżkami też trzeba było się nachodzić. 
Miały już ze zmęczenia zaczerwienione buzie, 
a nawet uszka, a i łapki od wiązania sznurkami. 
Oczka im się same zamykały. 
Wobec tego święty Mikołaj powtórzył:
- Aniołki, proszę spać.
- A co będzie dalej z tymi darami od świętego Mikołaja? 
– zapytało złote aniolątko.
- Widać, żeś ty nowy. 
Z Tymi podarunkami będzie tak 
– odpowiedział święty Mikołaj 
– że jutro, jak tylko zrobi się ciemno, wezmą je mamy, 
taty, babcie, dziadziowie, bracia 
i siostry, koledzy i koleżanki, 
wszyscy ze swoimi aniołami stróżami, 
i położą pod poduszkę swoim dzieciom.
- Nie my? – zdziwiło się srebrne maleństwo.
- Wy już ledwo na nóżkach stoicie, 
wy teraz musicie sobie odpocząć.
- A to szkoda 
– powiedziało niebieskie nieustraszone maleństwo 
– bo ja chętnie bym dzieciom rozdawał podarunki. 
Z ich mamusiami, z ich tatusiami, 
siostrzyczkami, braciszkami, 
babciami, dziadziami, ciociami, 
wujkami, kolegami i koleżankami. 
Nie, nie zbudziłbym żadnego 
ani nie potrąciłbym lampy, 
ani drzwi by nie skrzypnęły, 
ani nie zaszeleściłaby firanka.
- Jak dorośniesz, to 
i ty może kiedy będziesz aniołem stróżem.
- Trzeba dorosnąć? – zaniepokoiło się pierwsze.
- A tak, bo jak możesz radzić, pomagać, 
gdy nie będziesz sam bardzo mądry i doświadczony.
- Aha – powiedziało drugie 
i trzecie maleństwo bez przekonania.
- No, ale teraz już spać 
– powtórzył święty Mikołaj.
Wobec tego każdy aniołek położył się 
na wygodnym obłoczku, 
podsunął sobie pod główkę drugi obłoczek, 
przykrył się trzecim obłoczkiem i spał. 
A obłoczki były dobre, 
widziały, jak aniołki są zmęczone, 
zrobiły się jeszcze bardziej mięciutkie 
i cieplutkie. Otuliły umordowane aniołki 
i leciutko zaczęły je kołysać do snu. 
W niebie zrobiło się prawie ciemno, prawie noc. 
I aniołki już spały.
Święty Mikołaj też się napracował. 
Niby on tylko pokrzykiwał, 
ale i myślał, a to też praca. 
Usiadł więc ciężko w swoim fotelu, 
głęboko odetchnął, przymknął oczy i poczuł, 
że ze zmęczenia aż mu szumi w głowie 
i wszystko się kręci. 
Ale po chwili otworzył oczy 
i rozejrzał się już całkiem przytomny. 
I tak patrzył i patrzył, 
a tutaj na chmurce aniołek leży 
i tam na chmurce aniołek leży 
i śpią jak susły, prędziutko, żeby odpocząć. 
No bo jutro kolejny dzień ciężkiej pracy 
i trzeba nabrać sił.
Naraz święty Mikołaj jakoś poczuł się niespokojny. 
Czuł, że coś mu dolega. Nie bardzo wiedział, 
co to może być. Poruszył się na fotelu. 
„Czy mnie coś nie gniecie?” 
Ale go nie gniotło. Fotel był wygodny. 
„Czy mnie coś nie uwiera?” 
Ale nic go nie uwierało. Aż wreszcie spostrzegł, 
że to go uwiera sumienie: 
że jakaś się niesprawiedliwość dzieje 
i on w to jest zamieszany. 
Rozejrzał się jeszcze raz wokół siebie. 
Znowu zobaczył swoje 
umordowane aniołki śpiące jak susły. Tak, to jest to. 
Zaczął myśleć sobie święty Mikołaj, 
a nawet mruczeć do siebie:
- To aniołki dla dzieci robiły paczki po to, żeby każde…
Z kolei przeniósł wzrok na ziemię, 
na śpiące matki, ojców, babcie, dziadziów, ciocie 
– umordowanych przygotowywaniem 
paczek dla swoich pociech. 
Niektórzy jeszcze nie spali, 
ale kończyli swoje prace nad paczkami. 
I już wiedział, co mu tak dokucza. 
Nawet zaczął mruczeć do siebie:
- A to przecież też dzieci, 
choć mają trzydzieści a nawet sześćdziesiąt lat. 
Ja też o nich powinienem pamiętać. 
Tylko najpierw porozumiem się z Panem Bogiem.
Nie musiał daleko chodzić, 
bo na szczęście Pan Bóg jest wszędzie. 
A Pan Bóg jak najbardziej z tym pomysłem się zgadzał.
- Ale to nie wszystko. Pomóż mi – prosił święty Mikołaj.
- Jak sobie to wyobrażasz? – pytał uśmiechnięty Pan Bóg.
- Przez aniołów stróżów. Niech oni mi pomogą, 
bo już najwyższy czas. 
Przecież mamy tylko jeden dzień do mojego święta. 
I moi aniołkowie sami nie nadążą.
- Dobrze, zezwalam.
Archanioł Gabriel był zachwycony. 
Wszystkim aniołom stróżom przekazał należne polecenie. 
Rano aniołki świętego Mikołaja wstały ze snu, 
przebudzone pierwszymi promykami wschodzącego słońca, 
gdy się dowiedziały, jaka je robota czeka, 
w czym mają pomagać aniołom stróżom, 
aż zatrzepotały z radości skrzydełkami. 
Aż rączki wznosiły z podziwu, 
aż zaczęły śpiewać z dziękczynienia, i to tak głośno, 
i tak pięknie, że aż ludzie na ulicach przystawali, dziwując się, 
skąd im tak nagle radośnie i ciepło w duszy, 
choć na zewnątrz zimno.
I zaczęło się. Przy śniadaniu w domu 
albo w szkole na przerwie coraz to jakiemuś maluszkowi, 
starszakowi albo całkiem dużemu chłopcu, 
dziewczynce z kokardami albo i bez wpadało do głowy 
i jak tylko mama się oddaliła od stołu na dwa kroki, 
szeptało toto takie małe do swojej mniejszej siostrzyczki 
albo większego braciszka 
– szeptało tak, że można było słyszeć na końcu drugiego pokoju:
- A święty Mikołaj przyjdzie do mamusi i tatusia?
- Nie przyjdzie. Bo przychodzi tylko do dzieci 
– odpowiadało mu to drugie, większe albo mniejsze.
- No to jak nie przyjdzie, 
to mamie i tatusiowi będzie smutno.
- No, ale co na to możesz poradzić?
- A może byśmy się zabawili w świętego Mikołaja 
i zrobili jedną paczkę mamie, a jedną tacie 
– to pierwsze nie ustępowało, 
wspomagane przez świętego anioła.
- No i co wsadzisz do paczki. 
Przecież trzeba mieć dużo pieniędzy, 
żeby taką paczkę zrobić – odpowiadało to drugie.
Bywało, że na tym się sprawa kończyła, 
ale bywało, że pierwsze, 
popychane przez swojego anioła stróża, 
nie dawało za wygraną.
- A ja w skarbonce mam trochę pieniędzy. 
Zresztą wiem, że to na pewno nie trzeba drogiego prezentu, 
żeby rodzicom sprawić radość. 
Można by coś narysować, namalować, wyciąć.
- Namalować, narysować, wyciąć 
– przedrzeźniało drugie. 
– Takie coś to się daje na imieniny, 
a nie na świętego Mikołaja.
Bywało, że wtedy to pierwsze załamywało się ostatecznie, 
ale czasem, poszturchiwane przez świętego anioła, 
brnęło uparcie dalej:
- To kupię mamie sitko do herbaty, 
bo tamto już sczerniało. 
Albo grzebień do włosów. Mama lubi się czesać. Albo…
- Albo, albo, albo – przedrzeźniało to drugie.
 – Dajże mi święty spokój, rób sobie, 
co chcesz, i nie denerwuj mnie.
A naprawdę, to to drugie było zdenerwowane, 
bo jego anioł stróż nie dawał mu spokoju, 
a ono go nie chciało słuchać.
Bywały i dzieci myślące tylko o sobie albo leniwe, 
albo skąpe, albo jedno i drugie, 
i trzecie i nie chciały słuchać tego, 
co im anioł stróż mówił. 
Ale bywały i takie, które wreszcie zrozumiały, 
zachwyciły się pomysłem anielskim 
i zabierały się z ich pomocą do roboty.
I zaczęło się szukanie w głowach odpowiedzi na pytanie, 
co mogłoby mamie sprawić radość, 
co mogłoby tatusiowi sprawić radość.
- No, na pewno nowy samochód, ale skąd go wziąć? 
To może coś mniejszego, tańszego, ale co? 
No, na pewno futro karakułowe, 
tym bardziej, że idzie zima. 
Ale skąd wziąć takie futro? 
Może jednak coś tańszego i mniejszego.
- Może rękawiczki skórzane, 
bo faktycznie przydałyby się. 
Tylko czy na takie starczy również pieniędzy. 
A może by tak zwyczajne, jednopalcowe?
- A właściwie szkoda, że to tak późno, 
bo można by nawet samemu zrobić z włóczki. 
Jak nie rękawiczki, 
to grube skarpetki na mrozy albo szalik 
– zawsze to prostsza robota.
- To może na przyszły rok, a w tym roku? 
Może już ostatecznie ten grzebień 
do włosów albo lepiej szczotkę.
Pomiędzy rodzeństwem trwały gorączkowe narady, 
doprowadzające czasem do wybuchów, spięć, 
a nawet rękoczynów.
- A może jakiś dobry krem do twarzy albo do rąk. 
Mama ciągle narzeka, że jej pękają dłonie.
- To ja kupię krem, a ty co innego.
- To ja, nie ty, to ja pierwszy powiedziałem, to moje prawo.
- A właśnie że ja.
Czasem dopiero z największym wysiłkiem 
udawało się aniołkom zażegnywać wzbierającą burzę, 
a czasem się nie udawało. 
Aniołki miały pełne ręce roboty.
- A tatusiowi co? 
Z tatusiem zawsze kłopot, bo to nie wiadomo, 
co mu może sprawić przyjemność oprócz skarpetek, 
rękawiczek, szalików, krawatów, czapek narciarskich, 
długopisów, które wciąż gubi, 
zestawu flamastrów kolorowych, 
które my od tatusia wciąż „pożyczamy”, 
spinaczy do papieru, ślicznej papeterii, 
tym bardziej że tata nie lubi odpisywać na listy, 
to się może zachęci. 
No i co jeszcze, no i co jeszcze?
- Przecież zrozum. To nie chodzi o to, 
żeby był drogi prezent,
 ale trafiony, taki, który sprawiłby radość, nawet drobną. 
Żebyśmy się potrafili domyślić. No właśnie, ale co.
A potem trwało gorączkowe latanie po sklepach, 
w których okazywało się, że nic nie ma z tego, 
co sobie człowiek wymyślił, 
bo przeważnie jeszcze było wczoraj 
albo przed tygodniem – „trzeba było przyjść wcześniej, 
a następne przyjdą może w przyszłym tygodniu”, 
a tymczasem potrzeba tego już dzisiaj. dzisiaj jak było, 
to nie takie piękne, nie takie kolorowe, nie takie ciekawe. 
Ale już w ostatecznej rozpaczy trzeba było kupić, 
choć to nie takie, 
i usiłować zrobić z tego coś bardziej sensownego, 
a przynajmniej zapakować w ładne, kolorowe papiery 
i ozdobić pięknym podpisem: 
„Ukochanej mamie od świętego Mikołaja”.
- Coś ty, zwariował? To będzie wiadomo, że od ciebie. 
Nie możesz pisać „mamie”.
- No to jak? Nazwiskiem i imieniem? 
To za sztywno, za poważnie.
- Ale trafi.
- A przy tym drugim dopisać: 
„Żeby tatuś więcej był w domu”.
- A tak się nie domyśli?
- Przecież to święty Mikołaj, 
ma prawo upominać nie tylko małe dzieci, ale i duże.
- No to dopisz. I żeby mniej palił papierosów, 
a najlepiej wcale, tak jak my nie palimy.
- Aleś ty jest. Znowu to samo: jakie „my”. 
Najwyżej: „tak jak ja nie palę” i podpisać się: 
święty Mikołaj. 
I dodać rózgę, żeby się poprawił. 
No, nie taką dużą, wystarczy malutka.
Wreszcie podarunki zostały zapakowane, 
podpisane i schowane, żeby nikt ich nie znalazł, 
kto znaleźć nie powinien, do samego wieczora, 
kiedy to na palcach, cichuteńko, 
będą podłożone rodzicom pod poduszkę, 
a przynajmniej na stoliczek nocny czy gdzieś w pobliżu.
Ale były wyjątki. 
Do takich wyjątków święty Mikołaj wysyłał 
swoich wypróbowanych pomocników, 
którzy czasem – choć młodzi wiekiem – pomagali ludziom, 
rozwiązywali ich skomplikowane problemy.
Pierwsze aniolątko znalazło się w domu, 
gdzie dwójka dzieciaków była niepocieszona.
- Nie było żadnego listu od taty? – dziwiła się dziewczynka.
- Pytałem mamę dzisiaj już trzy razy – potwierdził chłopiec.
- Ani żadnego telefonu?
- Od taty nie było.
- No to jak to będzie: święty Mikołaj bez taty?
- Dotąd tata zawsze był.
- A obiecał, że przyjedzie.
- Nie obiecał, tylko powiedział, że się postara.
- To znaczy, że nie wiadomo.
Aniołek podszepnął chłopcu:
- Powinniśmy robić wszystko tak, 
jakby miał przyjechać na pewno.
Chłopiec usłyszał to jak odkrycie Ameryki 
i oświadczył z zachwytem siostrzyczce:
- A my wszystko będziemy tak robili, 
jak gdyby tata przyjeżdżał na pewno!
Drugie aniolątko zostało posłane do mieszkania 
na wysokim piętrze wieżowca. 
W czyściutko utrzymanym pokoju 
na łóżku leżała chora mama. 
Rozmawiała właśnie przez telefon ze swoją przyjaciółką:
- Przecież nie mogę tego zrobić mojej małej, 
że w przeddzień świętego Mikołaja powędruję do szpitala. 
Sam lekarz nie jest jeszcze przekonany, 
że tak należy postąpić.
- No to gdzie problem – odezwał się głos w słuchawce.
- Nie zdążyłam nic przygotować dla mojej maluchy.
- A to kłopot.
Aniolątko natychmiast włączyło się w akcję 
i podpowiedziało:
- A może byś była łaskawa kupić 
jakiś drobiazg dla mojej córeczki?
- Mam pomysł – powtórzyła chora. 
– Tylko nie śmiem cię prosić.
- Mów, mów.
- A może byś ty coś kupiła dla mojej małej. 
Ja ci wyrównam wydatek przy okazji.
- Ależ oczywiście. Tylko przyślij mi ją. 
Ja to tak zapakuję, że nie spostrzeże się, co niesie.
- No to cudownie. Bardzo ci dziękuję za pomoc.
Trzecie aniolątko zostało posłane do mieszkania, 
gdzie chłopiec mówił do swojej matki:
- Tylko pamiętaj. 
Ja nie chcę żadnego prezentu od świętego Mikołaja.
- Wiem, mówiłeś. Ty chcesz tylko tego, 
żeby wrócił twój ojciec a mój mąż.
- Tak, tylko tego.
- Ty wiesz, że ja o niczym innym nie marzę.
Aniolątko trzecie milczało. 
Nie wiedziało, co powiedzieć. 
Jak doradzić. Wreszcie wymyśliło:
- Pomódlmy się razem do Boga w tej sprawie 
– podszepnęło mamie.
Mama przyjęła ten pomysł:
- Może byśmy poprosili Boga, by tata wrócił.
- Zgoda, możemy się pomodlić, 
ale również trzeba coś robić.
- Co my możemy zrobić? 
Przecież nawet nie wiemy, 
dokąd tata wyjechał.
- A właśnie. 
Byłoby wszystko jasne, gdybyśmy znali adres tej pani, 
z którą mama tatę widywała.
Aniołki powróciły do nieba znowu umordowane, że strach. 
Ale szczęśliwe, że tym razem mogły pracować z dziećmi. 
Bo takie małe aniołki świętego Mikołaja 
wszystkich ludzi kochają, 
ale najbardziej dzieci. 
W niebie trwał rejwach jak rzadko. 
Bo każdy chciał opowiedzieć, 
jak to z jego dzieckiem było. 
Aż święty Mikołaj z trudem zapędził aniołki do spania 
i uciszył je, zapowiadając, 
że chce o coś ważnego zapytać:
- Kto chce ze mną i z aniołami stróżami, z mamami, 
tatusiami, babciami, ciociami, wujkami 
i dziećmi rozdawać podarunki, ręka do góry.
Nawet nie skończył zdania, a podniosły się ręce 
i rozległ się taki okrzyk radości, 
że aż wszystkie chmury i chmurki zadrżały ze zdziwienia.
I zaczęło się rozdawanie. Już zaraz po kolacji mamy 
i taty wpędzali swoje dzieci do łóżek. 
One tym chętniej to robiły, bo obiecywały sobie, 
że prędziutko się wyśpią zaraz z wieczora, 
a w nocy będą czekały na przyjście świętego Mikołaja, 
żeby go zobaczyć, i aniołki też. 
A potem po cichutku wyjmą paczkę 
przygotowaną dla rodziców 
i tak dalej, i tak dalej.
Ale to, co było wymyślone bardzo logicznie 
i prosto, w praktyce się przeważnie bardzo komplikowało 
i tak toczyła się noc pełna przygód, niespodzianek, 
piętrzyły się potknięcia, 
powstawały sytuacje niebezpieczne, 
ale na szczęście kończyło się wszystko wcześniej 
czy później wybuchami radości przy otwieraniu paczek, 
ich rozwijaniu, oglądaniu, próbowaniu, 
przymierzaniu, podziwianiu. 
Noc urocza, jedyna, zawsze za krótka, najlepiej, 
żeby trwała całe życie, pełna cudów i miłości. 
Przeciągająca się na cały dzień. 
Bo co rusz wpadała do domu, 
nawet już po południu, a to ciocia, a to wujek, 
a to nawet sąsiadka, kolega czy koleżanka, twierdząc, 
że spotkała na klatce schodowej, przed domem, 
a nawet daleko na ulicy, świętego Mikołaja i ten, 
już nie mając czasu, prosił, 
aby podać paczkę pod wskazany adres.
ks. Mieczysław Maliński
Adwentowy wieniec
Adwentowy wieniec w nim świece cztery
stają się symbolem wymownej radości
kiedy Dziecię Boże do serca zapuka
przyjąć nam go trzeba w pełnej gotowości

Zapalona świeca w niedzielny poranek
pierwszym jej promieniem serce nam ogrzeje
a kolejne znacząc niedziele Adwentu
przyniosą dla świata ukryte nadzieje

Odmienią czekanie adwentowej ciszy
niepojęta radość świat ogarnie cały
gdy Noc Wigilijna zapłonie ich światłem
i pobłogosławi nam Zbawiciel mały
Regina Sobik
Niechaj te cztery zapalone świece adwentowe
wyrażą nadchodzących pięknych świąt wymowę,
i serca nasze otworzą na przyjście Małego
Jezusa Chrystusa nam narodzonego.

Wieniec adwentowy jest symbolem
wyczekującego w miłości
i radości Ludu Bożego.
Stanowi także symbol zwycięstwa
i godności królewskiej.
Jest formą hołdu dla oczekiwanego
Chrystusa jako zwycięzcy,
króla i wybawiciela
Wszystkie palące się świece
stanowią symbol bliskości "przyjścia" Jezusa.
Światło świec w wieńcu oznacza nadzieję.
Zieleń stanowi symbol trwającego życia.
Natomiast kształt kręgu symbolizuje wieczność Boga,
który nie ma początku ani końca,
oraz wieczność życia Chrystusa.
Wieniec Adwentowy
- wykonywany on jest
z gałązek iglastych,
ze świerku lub sosny.
Następnie umieszczone
są w nim cztery świece,
które przypominają cztery
niedziele adwentowe.
W pierwszym tygodniu adwentu
zapala się jedną świecę,
w drugim dwie,
w trzecim trzy,
a w czwartym wszystkie cztery.
Wieniec wyobraża jedność rodziny,
która duchowo przygotowuje się
na przeżycie świąt Bożego Narodzenia.

Lampion Adwentowy




 













Lampion adwentowy - jest to rodzaj lampki,
wykonanej w kształcie czworoboku zamkniętego,
którego ścianki przypominają gotyckie witraże
z symbolami chrześcijańskimi lub scenami biblijnymi.
Wewnątrz nich umieszcza się świece
lub małą żarówkę na baterię.
Idąc na roraty dzieci zabierają je ze sobą do kościoła
- oświetlają sobie drogę pośród ciemności.
Lampionami oświetla się pierwszą część mszy świętej roratniej,
podczas której w kościele pogaszone są światła
i panuje symboliczna ciemność.
Lampion jest symbolem przypowieści
Jezusa o roztropnych pannach,
które z płonącymi lampami oczekiwały
na przyjście Oblubieńca.
(Mt 25, 1-13).

Czas oczekiwania
na dobre słowa
skreślone na kartkach
od bliskich sercu ludzi
w ten czas wolny
od zgiełku zabaw
niech nikt się nie nudzi

Na chwilę zatrzymaj bieg
Skryj się w ciszy adwentu
Jesteś jedną z tych rzek
Która płynie do pewnego momentu

Obnażając tło sumienia
Stań w płomieniu świecy
Bądź oazą wyciszenia
Oczekując wielkiej rzeczy

Adwentowa refleksja
Adwent to czas radosnego oczekiwania
na Tego, który przyjdzie.
- Przyjdzie? A może przejdzie obok?
Powiem 27 grudnia: - "Święta, święta i po świętach."
- Po co to wszystko? Po co, jak i tak nic się nie zmieni?
Boże, czy pozostaniesz ze mnę na dłużej,
czy będziesz tylko zbłąkanym wędrowcem,
który zatrzyma się u mnie na wigilię i cicho odejdzie?

Adwent
Mróz zmienił krople w lodowe sople,
girlanda wisi perlista,
szyby - jak łąkę - ubrał w koronkę,
paproć na szybach srebrzysta.
Drzewa przywdziały paltocik biały,
dostojnie czekają wiosny,
a dachy wielkie mają papachy
- Adwent przepychem radosny.
I gwiazdki śniegu niesie wiatr w biegu,
puchem wyścielił zagony,
ta bielą czystą i uroczystą
świat cały jest odmieniony.
Zapalę świece, ogień rozniecę,
ogrzeję serca i dusze,
krople niezgody, łzy niepogody
serdecznym ciepłem osuszę.

My czekamy, my czekamy, czekamy
Na Jezusa w adwentowy czas.
A gdy przyjdzie, a gdy przyjdzie
zaśpiewamy Boża Miłość jest wśród nas.
My czekamy, my czekamy, my czekamy
Na Jezusa w adwentowy czas.
A gdy przyjdzie, a gdy przyjdzie
zaśpiewamy Boży Pokój jest wśród nas.
My czekamy, my czekamy, my czekamy
Na Jezusa w adwentowy czas.
A gdy przyjdzie, a gdy przyjdzie
zaśpiewamy Boża Radość jest wśród nas.
Nastało tajemne, adwentowe granie.
Magiczne, święte świeczek migotanie.
Mówiących jasnym światłem, ciepłem swoim,
Że to granie, to oczekiwanie Na narodziny Pana,
Na miłość, radość i nadzieję.
Będą tak migotać przez cztery niedziele.

Pochłonięci dzisiejszym tempie życia,
zatraceni w konsumpcyjnych
jego elementach zapominamy
czym naprawdę jest czas adwentu.

Pokój zamieszka, kiedy Pan przybędzie
W adwentowej refleksji,
W skupieniu przy konfesjonale,
W ciszy wyczekiwania na wigilijną gwiazdę,
Do gorącego i otwartego serca,
Niech przyjdzie Pan
i umocni nas swoim pokojem,
Byśmy go mogli rozdawać wszędzie tam,
gdzie niepokój.
Błogosławionych świąt
Bożego Narodzenia
W adwentowym czekaniu gdy przycichł świat cały:
uwielbiam Cię, Jezu, Panie godzien chwały.
Uwielbiam Cię: w myśli, w modlitwie i w śpiewie.
Oddaję Ci, Jezu, dziś samego siebie.
Chcę Ci przygotować w sercu swoim drogę,
bo tęsknię za Tobą, mym Panem i Bogiem.
Zobacz - adwentowe płoną dla Ciebie lampiony.
Przyjdź więc Panie Jezu i bądź uwielbiony!
/Alina Paul/

Ty rozumiesz moje smutki
Ty wybaczasz grzeszne chwile
Złe momenty, odwrócenia
Potknięć tyle.

Ty wyciągasz do mnie ręce
Swoją łaską mnie otulasz
Dajesz miłość, zrozumienie
Nie odrzucasz.

Dziś do Ciebie Boże wielki
Przyszłam z zapytaniem
Zagubiona w wielkim świecie
Nie wiem jak żyć dalej.

Daj mi Boże tyle siły
Mądrości i wiary,
Bym umiała wybrać mądrze,
Poznać Twoje dary.

Ty wyznaczasz sens w mym życiu
Ty wyznaczasz jego drogę
A ja Boże żyć bez Ciebie
Nie chcę i nie mogę.

Niech ten adwent i cały rok będą czasem
owocnego poszukiwania Chrystusa w liturgii,
w modlitwie, w słowie Bożym, w sakramentach,
w życiu codziennym i w drugim człowieku.
Nie lękaj się Chrystusa, nie lękajmy się otworzyć
mu drzwi naszych serc. Miejmy świadomość,
że jest to czas naszego osobistego adwentu.
Umiejmy się wyciszyć, wejść w siebie
i podejmować mądre, zgodne z wolą Bożą, decyzje.
Zapalona Świeca w niedzielny
poranek pierwszym jej promieniem
serce nam ogrzeje a kolejne
znacząc niedziele Adwentu
przyniosą dla świata ukryte nadzieje.
Odmienią czekanie adwentowej ciszy
niepojęta radość świat ogarnie cały
gdy Noc Wigilijna zapłonie ich światłem
i pobłogosławi nam Zbawiciel mały!!



ŚWIECE ADWENTOWE












 






























































































































































































































































Brak komentarzy:

Prześlij komentarz